Dzisiaj pojechałam z Mamusią i Tatusiem do parku. Ale nie do tego, co zwykle, który jest blisko domku i można do niego pójść piechotą (albo można kogoś tam zanieść, hi, hi ...). Tym razem musieliśmy pojechać samochodzikiem, bo było bardzo daleko! Ja to aż prawie zasnęłam po drodze, ale udało mi się wytrwać. Przede wszystkim dlatego, że w okienku widziałam bardzo dużo ciekawych rzeczy.
A w tym parku było przede wszystkim dużo wody! I płynęła, i leciała z góry ...
Mamusia powiedziała, że to się nazywa fontanna i ona miała taki dzwoneczek na górze i stąd park się tak nazywał. To znaczy park dzwoneczko-fontannowy. Albo fontanno-dzwoneczkowy, już nie pamiętam, zwłaszcza, że on się podobno nazywa po angielsku, a ja jeszcze po angielsku nie umiem mówić (po polsku też, ale już dużo rozumiem!). To było dla mnie nowe miejsce, więc postanowiłam pokazać kto tu rządzi, żeby nikt nie miał wątpliwości!
Jak wiadomo w niebezpiecznym terenie przydaje się spluwa. Więc wybrałam sobie taką dużą! Największą, jaką znalazłam (co prawda, dużo nie szukałam, więc może znalazłabym jeszcze większą). W każdym razie ja wybrałam taką:
Tatuś mi próbował tłumaczyć, że taka duża może być mało poręczna "w razie czego", trudno ją ukryć i że chyba gwarancja na nią już wygasła, ale mnie to nie zraziło i pokazywałam wszystkim dookoła, że mogę wystrzelić! I Mamusia mówiła, że nawet strzelało, ale to była tylko moja pupcia ...
W tym parku jeszcze mi się podobało to, że woda leciała z jednej rzeczki do drugiej, która była dalej. Bo ta pierwsza się skończyła! I tam był taki mostek, na który można było wejść i popatrzeć na wodę z góry. I ja się wcale nie bałam, naprawdę! Trzymałam tylko Tatusia, żeby mi rączki nie zmarzły ... bo było zimno przy tej wodzie!
Potem sobie usiedliśmy i mieliśmy piknik. Piknik to coś takiego, że się je, ale nie w domku, tylko na podwóreczku. I bardzo mi się to podobało więc zjadłam cała swoją kaszkę z jabłuszkiem (samej kaszki bym oczywiście nie zjadła, nawet na pikniku!). A potem poprosiłam Mamusię, żeby mi dała swój kapelusz, bo mi się spodobał. Najpierw nie chciała, ale byłam bardzo stanowcza!
I wiecie co? Wyglądałam w nim świetnie! Chyba nawet lepiej niż Mamusia, zresztą sami zobaczcie i oceńcie. Mamusia wygląda w tym kapelusiku tak (jak zwykle mnie całuje!):
A wiecie gdzie na poprzednim zdjęciu jest moja czapeczka? To nie takie proste, ale przypatrzcie się, może ją znajdziecie! A ja w tym Mamusi kapelusiku wyglądałam tak:
I kto wygrał?!?