Żeby uczcić moją studniówkę (śmiesznie brzmi, ale Mamusia powiedziała, że dzisiaj tak się nazywa) zaczęłam bawić się z misiem, w który się ubieram jak chodzę na spacerek. Bardzo go lubię, bo jest mi cieplutko nawet jak na podwórku jest mróz (a mróz to coś takiego, że nie jest cieplutko!).
Ale później pomyślałam, że skoro mam już sto dni to muszę się zastanowić co już w życiu osiągnęłam! Bo jak tak długo się żyje, to trzeba mieć już jakieś osiągnięcia, prawda? A więc ... na pewno umiem już spać na Mamusi!
Na Tatusiu też, ale to trudniejsze, bo Tatuś jest twardy i czasami stukam się w nosek. Więc wolę Mamusię. Co jeszcze ... umiem się bawić! I śpiewać! Tylko czasami Mamusia i Tatuś nie wiedzą, że śpiewam i robią wszystko, żebym przestała. Tylko wiecie co? Tak się zastanawiam, czy to są osiągnięcia na miarę stu dni? Chyba nie, więc postanowiłam, że muszę jak najszybciej coś osiągnąć! Usiadłam na swoim krzesełku (bo mam! i jest tylko moje, Mamusia i Tatuś nawet by się w nim nie zmieścili!) i zaczęłam się zastanawiać co by tu osiągnąć ... To musi byc coś wyjątkowego!
Jak już to osiągnę to dam Wam znać, obiecuję!