Translate

czwartek, 30 maja 2013

Sama idę spać!

Jak już zapewne wiecie, ja już nie śpię z Mamusią i Tatusiem w pokoju tylko w moim własnym. Sama! Bo jestem już dużą dziewczynką, oczywiście ... Postanowiłam też sama wejść do łóżeczka, jakby mi się udało, to będę mogła kłaść się spać wtedy, kiedy ja zechcę, a nie wtedy kiedy Mamusia chce. Bo Mamusia lubi chodzić spać wcześnie więc mnie kładzie jeszcze wcześniej. A ja bym chciała później, tak jak Tatuś.
Więc dzisiaj podeszłam do łóżeczka i powiedziałam Mamusi, że sama tam wejdę. Prawdę mówiąc to Mamusia mnie tam postawiła, ale to tylko dlatego, że ja jeszcze nie umiem chodzić, ale miałam nadzieję, że jak będę się mocno trzymała to uda mi się wejść.


Najpierw próbowałam przejść pomiędzy tymi prętami, bo tak było najbliżej. Ale okazało się, że ktoś źle zaprojektował moje łóżeczko i jest za wąsko. Albo dobrze zaprojektował, tylko łóżeczko się zepsuło. Nie wiem ...


Potem spróbowałam się wspiąć do góry i wejść górą, bo tam nie ma tych prętów i Mamusia mnie wkłada do łóżeczka właśnie górą. Pomyślałam, że to chyba najlepsza droga, skoro nawet Mamusia z niej korzysta. Bo Mamusia najlepiej wie jak zrobić, żebym poszła spać (tego nawet Tatuś nie umie! hi, hi ...).


Zaczęłam dobrze, znalazłam pewny chwyt na materacyku (przy wspinaczce wysokołóżeczkowej pewny chwyt jest bardzo ważny, tak mówił Tatuś!). Ale znowu okazało się, że łóżeczko nie jest dobrze skonstruowane - nie było poziomych prętów i nie było później za co się chwycić! Zaczynam podejrzewać, że ktoś specjalnie tak je zaprojektował, że trudno było dziecku do niego wchodzić i z niego wychodzić. Ciekawe dlaczego? Przecież to byłaby wielka wygoda dla Mamusi i Tatusia, prawda?
W końcu sięgnęłam po najpewniejszy sposób dostania się do łóżeczka - poprosiłam Mamusię!


I to był chyba najlepszy sposób, bo się udało! W dodatku gdyby mi się udało samej wejść, to i tak musiałabym zaraz wyjść z powrotem, bo byłam ubrana w wygodne spodenki i koszulkę (tak się trzeba ubierać do wspinaczki), a do spania musiałabym się przebrać w śpioszki. Nie mogłam tego zrobić wcześniej, bo kto to widział, żeby wspinać się w śpioszkach! A tak, Mamusia mnie przebrała i mogłam spokojnie zasnąć.


Dobranoc!

poniedziałek, 20 maja 2013

Na basenie!

Wczoraj poszłam na basen z Mamusią i Tatusiem. Basem to jest taka wanienka do kąpieli, ale bardzo duża. Taka bardzo, bardzo duża, że dużo dzieci może się kąpać jednocześnie. Ja byłam czyściutka, więc tylko się bawiłam. Nie musiałam się myć. Starałam się być blisko Mamusi albo Tatusia, żeby się nie zgubić (bo potem trudno się znaleźć!). Pływałam sobie wokół nich a oni się cieszyli. Chociaż też mogli popływać!


Ale Mamusi i Tatuś chyba za szybko się męczyli, bo czasami sobie wychodzili na brzeg, żeby odpocząć. Na szczęście nie było tak, że wyszli oboje bo może zapomnieliby wrócić po mnie. A ten brzeg był bardzo wysoki i sama bym chyba nie dała rady wyjść. A tak w ogóle, to dobrze, że wychodzili, bo dzięki temu mogli mi zrobić zdjęcia.


Ja jak już się zmęczyłam, to wcale nie wyszłam tylko zaczęłam pływać na pleckach. Tak jest dużo łatwiej, naprawdę! To tylko wydaje się, że jest trudniej, trzeba tylko uważać, żeby woda nie wpadała do oczek.


Mi kilka razy wpadła i w końcu zdecydowałam, że już czas jechać do domku. Rodzice nie mieli nic przeciwko temu (chyba byli jeszcze bardziej zmęczeni niż ja!).
Aha, prawie zapomniałam, ale ja tam jeszcze nurkowałam pod wodą! Naprawdę! Tylko wtedy Rodzice nie byli jeszcze zmęczeni więc nie ma zdjęć. Może następnym razem się uda, bo już im zapowiedziałam, że muszę pójść na basen jeszcze raz (a nawet dużo razy), bo mi się tam bardzo podobało.

A potem, jak już odpoczęliśmy to poszliśmy na spacerek. Ja już jestem duża dziewczynką, więc nie jechałam w wózeczku tylko szłam z Tatusiem. To znaczy prawie szłam ...


Tatuś musiał mnie trochę trzymać, bo inaczej nie mogłabym wąchać kwiatuszków na drzewkach. Nie wiem dlaczego, ale prawie wszystkie kwiatuszki są bardzo wysoko. Tylko te u Cioci Bożenki były nisko i mogłam je łatwo oglądać. Ale jak się ma taką wysoką Mamusię i takiego wysokiego Tatusia to nie ma problemu, zawsze z chęcią mnie podniosą.


To była bardzo udany dzień! A nawet trzy, bo dzisiaj Tatuś wcale nie poszedł do pracy, chociaż weekend się już skończył (weekend to jest takie coś, że Tatuś nie idzie do pracy, i ma dwa dni)!


Mam nadzieję, że jutro też będzie weekend, a na razie idę spać. Dobranoc, pa, pa!

wtorek, 14 maja 2013

U Tatusia w pracy

Dzisiaj postanowiłam, że pojadę do Tatusia do pracy. Bo Tatuś codziennie tam idzie i nie może bawić się ze mną. To znaczy nie codziennie, bo czasami zostaje w domku i wtedy razem się bawimy, ale ja bym wolała, żeby częściej zostawał. Nie wiem, dlaczego czasami zostaje a czasami nie. Może jak już wszystko wypracuje, to zostaje? A później się okazuje, że jednak nie wszystko i znowu musi iść? Będę musiała go o to zapytać.
A na razie postanowiłam, że po prostu do niego pojadę. Że też nie wpadło mi to wcześniej do główki! Chociaż nie jest to takie łatwe, bo jak siedzę w samochodzie, to mało widzę i wolę, żeby Mamusia ze mną jechała. Bo ja mogłabym się zgubić i później trzeba by mnie szukać, a to nie jest takie łatwe. Ja wiem, że szukanie nie jest łatwe, bo raz zgubiłam smoczek i Mamusia z Tatusiem szukali i nie mogli znaleźć. Bardzo, bardzo długo!
No więc pojechałyśmy razem (okazało się, że Mamusia też chciała Tatusia odwiedzić, więc nie musiałam jej długo namawiać!). Tatuś bardzo się ucieszył jak mnie zobaczył (i Mamusię!), chyba wiedział, że przyjechałam mu pomóc pracować, żeby mógł wcześniej wrócić do domku. Usiadłam w jego foteliku i zaczęłam pracować. Mamusia chciała mnie zabrać, ale się nie dałam. Albo nie chciała, żeby szybciej wrócił albo sama chciała mu pomóc (a przecież ja najlepiej pomagam!).


Okazało się, że bardzo dobrze pomogłam, bo wszyscy koledzy Tatusia się uśmiechali jak na mnie patrzyli i coś mówili, ale ich nie rozumiałam. Chyba chcieli, żebym im też pomogła, ale ja pomagam tylko Tatusiowi! A jeden taki duży kolega nawet chciał mnie porwać dla siebie, ale zaczęłam krzyczeć więc szybciutko oddał mnie Tatusiowi. A przy okazji przyszło dużo innych kolegów, żeby zobaczyć kogo tak krzywdzą.

I wiecie co? Tatuś naprawdę dzisiaj wcześniej wrócił! Wczoraj już spałam jak wrócił, a dzisiaj mogłam się z nim jeszcze długo bawić! Teraz chyba będę częściej pomagała Tatusiowi. Wcześniej nie mogłam, bo nie miałam ząbków. Jak byłam bez ząbków to wszyscy myśleli, że jestem małą dziewczynką, a teraz mam ząbki jak duża dziewczynka! To znaczy ząbek, bo na razie mam tylko jeden, ale myślę, że bardzo szybko wyrośnie mi drugi!


Tylko będę musiała znaleźć coś Mamusi do robienia u Tatusia w pracy, żeby mnie nie chciała zabierać z Tatusia fotelika. Pa, pa!

niedziela, 12 maja 2013

Na huśtawce!

Wiecie, że już jestem taka duża, że mogę sama się huśtać na huśtawce? Naprawdę! Poszliśmy z Mamusią i Tatusiem na spacerek i po drodze spotkaliśmy huśtaweczkę. To znaczy nie tylko huśtaweczkę, bo były tam też inne rzeczy do zabawy. Ale ja jestem jeszcze za malutka, żeby tam się bawić (tak powiedział Tatuś, chociaż zawsze mi powtarza, że jestem dużą dziewczynką). Mamusia mnie posadziła i ... zaczęłam się huśtać! Bardzo mi się podobało.


Tylko musiałam wysoko wyciągnąć rączki, żeby się trzymać tego grubaśnego łańcucha. Mógłby być cieńszy, prawda?

A innego dnia pojechałam z Mamusią (Tatusia nie było, chyba był w pracy, więc z nami nie pojechał) do innego parku. I tam były śliczne drzewka, i one miały ogromnie dużo kwiatuszków! Zobaczcie, śliczne, prawda?


I było tak cieplutko, że Mamusia zdjęła mi skarpetki, co bardzo mi się spodobało, bo ja nie lubię mieć skarpetek na nóżkach. Gdybym mogła, to bym tak zrobiła, że zawsze jest cieplutko, żeby ich nigdy nie nosić! Oczywiście, nie może być za cieplutko, bo wtedy mi jest gorąco, a tego nie lubię. Powinno być w sam raz, o!


A potem Mamusia mnie zabrała do zwierzątek. Było tam takie jedno duże zwierzątko, które tylko leżało i odpoczywało. Chociaż nic nie robiło, więc po czym mogło odpoczywać? No, nie wiem ... Chyba odpoczywało, bo było mu za gorąco, bo miało na sobie futerko.


Ja też czasami noszę takie futerko, ale tylko wtedy, kiedy jest zimno, a tego dnia wcale zimno nie było. Całe szczęście, że nie miało skarpetek na nóżkach, bo byłoby mu okropnie niedobrze! Wiem coś o tym ... Pa, pa!

piątek, 3 maja 2013

Sama się kąpię!

Wyobraźcie sobie, że Mamusia wcale się nie nauczyła, że lepiej mi nie dawać innego jedzonka niż mleczko i znowu mi dała jakieś okropieństwo. Znowu musiałam pluć na śliniaczek! A ja naprawdę nie lubię go brudzić! Chyba będę musiała podjąć bardziej stanowcze kroki i zacząć pluć na dywanik. Może wtedy Mamusia i Tatuś czegoś się nauczą ...


Acha, bo zapomniałam Wam powiedzieć, że już wróciłam z Polski do domku. Z Mamusią. Myślałam, że Tatuś do nas wróci, ale okazało się, że to my do niego przyjechałyśmy. No i dobrze, bo Tatuś był w domku a my nie, a zawsze fajnie jest wracać do domku, prawda? Od razu zaczęłam mu pomagać w pracy:


A wieczorem poszłam się wykąpać w mojej mięciutkiej wanience. Pamiętacie ją jeszcze? Bo ja tak i bardzo się za nią stęskniłam. Było mi tak fajnie, że poprosiłam Mamusię i Tatusia, żebym mogła troszeczkę sama się pokąpać. Najpierw sobie poleżałam ...


Ale po chwili zaczęłam szaleć w całej wanience! Ale była świetna zabawa, jeszcze nigdy tak się sama nie pluskałam! Chyba będę musiała zawsze Rodziców prosić o taką zabawę po kąpieli!



A potem poszłam spać. Dobranoc!

Przejażdżka z konikami

Pewnego dnia siedziałam sobie grzecznie na kanapie i oglądałam telewizję. Byłam bardzo cichutka, bo wiedziałam, że zbliża się pora jedzenia a ja wcale jeszcze nie byłam głodna i miałam nadzieję, że Mamusia o mnie zapomni. Bo ja staram się nie jeść za dużo, żeby nie mieć grubej pupci, bo Tatuś powiedział, że takie nie wyglądają ładnie. Co prawda zawsze mówił, że moja jest śliczna, ale lepiej nie ryzykować, prawda?


Niestety, z Mamusią tak jakoś jest, że o mnie nie zapomina ... chyba będę musiała się zacząć gdzieś chować. Jak tylko nauczę się chodzić, oczywiście! Tym razem również przyszła po mnie i zaczęła mnie karmić. I okazało się, że to było coś żółtego i wcale nie smakowało jak mleczko! Co też ta Mamusia sobie myśli? Jeszcze trochę i zacznie mi dawać jedzenie dla dorosłych albo inne okropieństwa! Fuj!


Ale poradziłam sobie, większość postarałam się wypluć na śliniaczek, trochę przełknęłam i było po jedzeniu. No, prawie, bo dostałam jeszcze buteleczkę, tylko Mamusia zapomniała ją otworzyć i nic z niej nie leciało. A tak ładnie wyglądała ...


Ale za dużo nie narzekałam, bo wiedziałam, że mamy pojechać na przejażdżkę konikami. Ja już widziałam koniki, ale nie wiedziałam jak się z nim jeździ. Okazało się, że to jest taki specjalny samochodzik, który jest przyczepiony do koników. I to było fajne. Ale ten samochodzik nie miał dachu i nam na główki deszczyk padał. To już nie było takie fajne. Ale bardzo mi się ta przejażdżka podobała i mogłam zobaczyć więcej niż z normalnego samochodziku.


Na drugi dzień nie było deszczyku, ale już nie jechaliśmy z konikami tylko poszłam z Ciocią Bożenką oglądać kwiatuszki. Ostatnio często chodzimy razem je oglądać.


Te kwiatuszki tak bardzo mi się podobały, że jeden zerwałam i wsadziłam go sobie za uszko. Zobaczcie jak ślicznie wyglądałam: