Translate

sobota, 24 sierpnia 2013

Oglądanie zwierzątek

Niedawno wybrałam się z Mamusią i resztą rodzinki do zwierzątek. Lubicie zwierzątka? Ja lubię, bo są duże i dziwnie wyglądają, zupełnie inaczej niż ja albo Mamusia. Zaraz Wam wszystko pokażę, a pomoże mi Joasia. Zwierzątka mieszkały daleko od siebie, więc postanowiłyśmy pojechać wózeczkami. Zapraszam do zwiedzania!


Największymi zwierzątkami są żuberki. Wyglądają trochę podobnie do krówek, ale mają większe rogi i garb. I w ogóle są bardzo duże, lepiej do nich nie podchodzić zbyt blisko, bo mogą być złe. Ja, oczywiście, się nie bałam, ale i tak trzymaliśmy się za ogrodzeniem.



A tu mamy inne zwierzątko z rogami, nawet większymi od rogów żuberka. To zwierzątko nazywa się lejeń i czasami głośno buczy, nie wiem dlaczego.


Może buczało dlatego, że pani lejeniowa schowała się od niego? Ona nazywała się sarenka i chyba była na niego zła, bo ukryła się w wysokich listkach. Ale ja ją i tak znalazłam!


Następne zwierzątko jest bardzo niebezpieczne! Nazywa się dzik. Pamiętacie wierszyk o dziku, który był bardzo zły i miał bardzo ostre kły? To właśnie on! Na szczęście nas nie zauważył, bo szukał czego na ziemi. Może zgubił okulary? Hi, hi ...


A na koniec poszliśmy do koników. Nawet chciałam na jednego wskoczyć i pojeździć, ale Mamusia mnie złapała i nie pozwoliła. Nie wiem dlaczego, bo na pewno dałabym sobie radę! Na Tatusiu często jeżdżę i nic mi się nigdy nie stało!


No i jak? Podobało Wam się? Dziękuję Joasiu za pomoc, przybij piątkę!


środa, 21 sierpnia 2013

Drewniane domki

Niedawno pojechałam z Mamusią do drewnianych domków. Okazało się, że ani Babcia ani Ciocia ani druga Ciocia nie mieszkają w drewnianym domku, tylko w betonowym (a betonowy to znaczy, że nie jest drewniany, tak powiedział Dziadek!) i chyba dlatego wszyscy zapragnęli zobaczyć jak wygląda drewniany domek i dlatego wszyscy z nami pojechali. Całe szczęście, bo Mamusia nie ma tutaj swojego samochodziku i chyba musiałybyśmy iść pieszo. Ja to jeszcze bym sobie poradziła, ale zauważyłam, że jak Mamusia ze mną chodzi, to szybko się męczy i przestaje. A ja jeszcze mogę! Naprawdę!
No więc pojechałam ja, Mamusia, Babcia, Dziadek, Ciocia Beatka i Ciocia Emilka, i Wujek Tomek i drugi Wujek Julek (ale się śmiesznie nazywa, prawda? prawie jak ja!). Aha, były też dzieci czyli Grześ i Joasia. Chociaż oni wcale nie są takimi dziećmi jak ja, bo Grześ jest już większy od Cioci a Joasia ma już ponad rok! Ja też chciałabym mieć już ponad rok ... za chwilę zrozumiecie dlaczego!
Drewniane domki bardzo nam się podobały, chociaż od zwykłych domków różniły się tylko tym, że ... były drewniane!


Mi najbardziej spodobała się drewniana ławeczka, bo mogłam na nią wskoczyć i potańczyć (chociaż krótko, bo Mamusia się zmęczyła ... ciekawe dlaczego? przecież to ja tańczyłam!).


Więc musiałam zejść. Ale postanowiłam, że sama wejdę i dalej będę tańczyła! Chociaż nie ma jeszcze jednego roku (a ciekawe ile ich mam?!?) to jestem już dużą dziewczynką i myślę, że mogę sama wchodzić na ławeczki. Okazało się, że Joasi również się zachciało tańców na ławeczce i spróbowała wejść przede mną:


Ale chyba mi lepiej szło wspinanie się, bo ... nagle poczułam za sobą jej oddech! Złapała mnie za ramiona ...


... i spróbowała powalić mnie specjalnym chwytem:


Wiecie już dlaczego żałuję, że nie ma jeszcze jednego roku? Nie dałabym się tak łatwo podejść! A tak, musiały nas rozłączyć Ciocie! I chyba dobrze, bo okazało się, że obie możemy się zmieścić na ławeczce! Ja oczywiście podskakiwałam najwyżej:


Co prawda Joasia mi później powiedziała, że ona tańczyła inny taniec, taki bez podskoków i że gdyby chciała też mogłaby wysoko skakać, nawet wyżej niż ja, ale ja wiem swoje - ja skaczę najwyżej!

A później Joasia dostała tort (tort to jest takie coś do jedzenia, co jest bardzo słodkie, ale czego mi Mamusia nie chciała dać ... a narzeka, że nie chcę jeść!) na swoje pierwsze urodziny, a na tym torcie była jedna świeczka.


I wszyscy jej śpiewali "sto lat". Mam nadzieję, że sto to bardzo dużo i zdążę podrosnąć do tego czasu i też zaatakuję Joasię od tyłu! Ciekawe co wtedy powie?

Tak więc, Joasiu - sto lat a nawet więcej od kochającej siostrzyczki Julci!

środa, 14 sierpnia 2013

W podróży!

Lubicie podróżować? Jestem pewna, że tak. Ja również! Więc postanowiłam odwiedzić swoją Babcię. Ale nie tą, u której ostatnio byliśmy tylko tą drugą, która mieszka tak daleko, że nie można jej odwiedzać zbyt często. A szkoda ... Namówiłam więc Mamusię, żeby ze mną poleciała (bo do Babci trzeba lecieć, nie da się tam dojechać! a leci się takim samolocikiem, który ... ale już Wam chyba opowiadałam co to jest samolocik, prawda?). I Mamusia się zgodziła! Z rozmów Mamusi z Tatusiem zrozumiałam, że zaczęli szukać tego samolotu. Widocznie czasami się chowa i niełatwo go znaleźć, bo długo trwało.

Kilka dni temu usłyszałam, jak mówili, że w samolocie będzie tylko jedno miejsce, więc się zmartwiłam, bo nie chciałam lecieć sama. A jakby poleciała Mamusia albo Tatuś to ja bym nie poleciała! Ale znalazłam sposób - musiałam tylko przełożyć kilka rzeczy w walizce ...


... i już po chwili miałam świetne miejsce, gdzie mogłam się nawet położyć:


Ale na szczęście okazało się, że plan był taki, że ja będę siedziała u Mamusi na kolankach. I będę się całą drogę przytulała do Mamusi, hurra!
Gdy byliśmy już w samolocie zauważyłam, że nie ma z nami Tatusia! Chyba się zgubił jak szliśmy, bo było tam bardzo dużo ludzi. A może wiedział, że nie będzie dla niego miejsca a bał się, że do walizeczki się nie zmieści? Bardzo mnie to zmartwiło, bo ja lubię jak Tatuś jest obok i się ze mną bawi ... Na szczęście Mamusia się nie zgubiła! Chyba jest sprytniejsza niż Tatuś, może nawet jest tak sprytna jak ja?!?

Ale pojawił się kolejny problem - jeśli Mamusi siedzi ze mną a Tatusia nie ma, to kto będzie kierował samolotem? Mamusia mi powiedziała, żebym się nie martwiła, bo kierować będzie pewien pan, który się nazywa Pan Pilot, ale przecież ja nie znam żadnego Pana Pilota więc on też pewnie nie wie, gdzie mieszka moja Babcia! Więc jak tam trafi?!? Zauważyłam przed sobą takie coś, gdzie było dużo guziczków, tak jak w samochodzie, więc postanowiłam, że pomogę Panu Pilotowi kierować.


Ale po chwili Mamusia mi powiedziała, żebym przestała, bo jeszcze coś zepsuję i znowu będą wszyscy mówili, że ten samolocik się psuje. Bo podobno ten samolocik się wcześniej psuł i wszyscy na świecie o tym mówili. To nie byłam ja, naprawdę! Ale na wszelki wypadek przestałam nim kierować. I położyłam się spać, bo okazało się, że mamy nie jedno miejsce a trzy! Nawet Tatuś by się zmieścił z nami ...

sobota, 10 sierpnia 2013

Odwiedziny

Ostatnio trochę pojeździłam z Mamusią i Tatusiem, żeby odwiedzić różnych ludzi. Najpierw pojechaliśmy gdzieś do lasu. Domyśliłam się, że pójdziemy na spacerek. I poszliśmy, ale nie sami. Bo okazało się, że była tam również Babcia! Przyjechała akurat do tego samego lasu, co my! Ciekawe, prawda? A nawet miała tam malutki domek, ale na pewno to nie był domek Babci, bo ja domek Babci znam i jest inny.


A potem pojechaliśmy na dużą imprezę do mojego kolegi Arjuna. I znowu przypadkiem akurat w tym samym czasie do Arjuna przyjechała Gabrysia z Sebastiankiem! To się nazywa mieć szczęście, prawda?
Na początku wyglądało na to, że nie ma nikogo w domu, bo było cicho i drzwi były zamknięte. Ale i tak postanowiłam wejść. Górą ...


A jak już ja weszłam, to Mamusia z Tatusiem też musieli, bo nie chcieli zostać sami (chyba by się zgubili beze mnie!). A potem okazało się, że jednak Arjun był w domu i zrobił wspaniałe przyjęcie! Mieliśmy stolik i krzesełka i było bardzo przyjemnie!


Tylko nie zrozumcie mnie źle! Ja wcale nie kazałam Gabrysi klękać przede mną! To jakoś tak samo wyszło ... Trochę się bałam, że Mamusia i Tatuś i inne Mamusie i Tatusie też zechcą z nami usiąść i może zabraknąć krzesełek dla nas, ale okazało się, że oni mają swój stolik i krzesełka! Całe szczęście, prawda? Bo jeszcze Tatuś zechciałby usiąść mi na kolankach i wtedy nic bym nie widziała!
Jak trochę sobie pojedliśmy to poszliśmy się pobawić. To znaczy inne dzieci poszły, a ja pojechałam. Prawdziwym samochodem, naprawdę!


Tatuś też chciał ze mną pojechać, ale mu powiedziałam, że to samochodzik jednoosobowy i szybciutko odjechałam! Dobrze, że mnie nie dogonił!


Pojechałam prosto do huśtawki, bo widziałam, że inne dzieci już się huśtają. Najpierw usiadłam z Mamusią i pohuśtaliśmy się razem, ale później powiedziałam Mamusi, że już może sobie pójść i że ja wcale się nie boję sama huśtać. Acha, przed odejściem Mamusia jeszcze musiała mnie rozbujać, bo to wcale nie jest takie łatwe jak się wydaje! Zobaczcie jak wysoko się bujam:


A na koniec posiedziałam jeszcze z Tatusiem przy dużym stole, bo wiem, że bardzo lubi, jak z nim siedzę i się bawię. No i nie chciałam, żeby mu było smutno, że go nie wzięłam do swojego samochodziku, bo przecież Tatuś często mnie zabiera do swojego. Hmm ... chyba będę musiała sobie sprawić większy samochodzik ...



poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Jestem grzeczna!

Nie wiem, czy już doszły do Was opinie, że podobno nie jestem grzeczna. Jest to oczywiście nieprawdziwa nieprawda! Naprawdę! A wszystko wzięło się stąd, że lubię jeść to, co mi smakuje. A czy ktokolwiek z Was lubi jeść to, co mu nie smakuje? Chyba nie ... Ja już wiem co jest smaczne (na przykład gruszka!) a co nie i jak Mamusia lub Tatuś dają mi coś, co nie jest smaczne, to grzecznie daję im do zrozumienia, że tego czegoś nie będę jadła. A jak dają mi coś smacznego, to sama otwieram buźkę! Prosty układ, prawda? Okazuje się, że nie dla każdego ... i dlatego muszę tutaj, publicznie zaprotestować przeciwko wszelkim plotkom, że jestem niegrzeczna i nie chcę jeść!
Na dowód tego, że jestem grzeczna, a nawet bardzo, mogę przedstawić to oto zdjęcie, na którym wyraźnie widać, że pomagam Mamusi robić pranie (a raczej składanie prania):


Umiem też sama się bawić, gdy Mamusia i Tatuś są zajęci (a zdarza im się to zbyt często, jak na mój gust!). I wcale nie biegam wszędzie i nie rozwalam niczego, tylko mam swój kącik z zabaweczkami, gdzie mogę sobie spokojnie usiąść i się pobawić. Mam tam klocki, misie, piłeczkę i takie coś, co gra i śpiewa i nie wiem jak to się nazywa. A jak już mi się znudzi, to mogę poukładać albo porozkładać matę, na której siedzę.



No tak, niektórzy mogą powiedzieć, że bawię się w swoim kąciku tylko dlatego, że jeszcze nie umiem chodzić ... a to nieprawda! Zobaczcie jak ładnie chodzę:


Tatuś mi tylko trochę pomaga, żebym nie upadła, ale chodzę sama! I ja umiem nie tylko chodzić, ale i pływać w dużej wannie! Na baseniku zawsze musiała mnie trzymać Mamusia albo Tatuś, ale w wannie pływam sama. Bo ja teraz kąpię się w wannie Tatusia, bo moja się zepsuła.


Najczęściej pływam z kaczuszką, ale nie dlatego, że kaczuszka mi pomaga, tylko weselej jest pływać z kimś (gdyby Tatuś chciał ze mną popływać to byśmy się chyba nie zmieścili!).


Jak idę spać to też nie sprawiam problemów! Oczywiście chcę, żeby Mamusia mnie przytuliła (czasami nawet dwa razy, albo i trzy), ale to tylko dlatego, że ją bardzo kocham! Bo kto by nie kochał swojej Mamusi, prawda? Ale poza tym, to kładę się grzecznie i zasypiam. I wcale nie narzekam, że mam bardzo krótkie łóżeczko i ledwo się w nim mieszczę (jestem już taka duża!). Całe szczęście, że jest dość szerokie, to jakoś się w nim mieszczę.


No i sami powiedzcie, czyż nie jestem wyjątkowo grzeczną dziewczynką?!? A jedzenie ... hmmm ... na pewno picie dobrze mi wychodzi! I umiem już pić sama:


P.S. A wiecie, że już sama potrafię usiąść? Naprawdę! Mamusia i Tatuś już widzieli!