Translate

niedziela, 22 września 2013

Koniec lata!

Słyszeliście o tym, że lato się skończyło a zaczęła jesień?!? Jak ja się o tym dowiedziałam to zrobiło mi się naprawdę smutno. Bo latem jest cieplutko i można chodzić na spacerki z Mamusią. A czasami nawet z Tatusiem, jak już wróci z pracy. Jak byłam u Cioci to było lato i mogłam nawet spać na podwóreczku:


A jak się zbudziłam to wcale mi nie było zimno:


Jesienią już nie będzie tak fajnie. Ale z drugiej strony ... przecież ja urodziłam się na jesieni, tej poprzedniej, i pamiętam, że też chodziliśmy na spacerki i czasami wtedy spałam. Więc może nie będzie tak źle? Jesień też czasami jest ładna, pomimo tego, że słoneczko zachodzi wcześniej.


Tylko coś mi mówi, że to jeszcze nie koniec, że ... NADCHODZI ZIMA!!!

Terry Fox Run

Niedawno biegłam swój pierwszy oficjalny bieg, który nazywa się Terry Fox Run. Terry Fox to był pan, który kiedyś pobiegł nawet gdy nie miał nogi. Na początku nie bardzo chciałam w to wierzyć, ale Tatuś pokazał mi jego zdjęcie. Na tym zdjęciu miał nogę, ale okazało się, że nie była prawdziwa, tylko sztuczna! Nigdy jeszcze nie widziałam nikogo ze sztuczną nogą! I ten pan podobno pobiegł nie raz i nie dwa, ale bardzo dużo razy, biegał codziennie. I to bardzo długo. Ja bym chyba tak nie potrafiła, chyba, żeby mi Tatuś lub Mamusia pomogli ...


Ten pan biegł, żeby leczyć ludzi ... to znaczy zebrać pieniążki na leczenie ... tak mi się wydaje, chociaż nie wiem jak bieganie może pomóc w zebraniu pieniążków. Ja biegam codziennie i nic jeszcze nie zebrałam. Może powinnam biegać jeszcze więcej?
Żeby pobiec w tym oficjalnym biegu musiałam mieć oficjalną koszulkę. I miałam! Taką samą jak Mamusia i Tatuś. Wyglądaliśmy jak jedna drużyna:


Bieg był bardzo długi. Ja starałam się pobiec jak najdłużej, ale w końcu musiałam się poddać i dalej pojechałam w wózeczku. A Mamusia i Tatuś albo biegli albo szli. A ja ich dopingowałam (czyli krzyczałam, żeby biegli szybciej!).
Biegliśmy całe pięć kilometrów (to bardzo dużo!). Nawet Tatuś był zmęczony i przybiegł ostatni. A ja byłam pierwsza!


Za rok znowu pobiegnę i tym razem obejdzie się bez wózeczka. Jestem o tym przekonana!

sobota, 21 września 2013

Kwiatuszki!

Bardzo lubię zanurzyć się w kwiatuszkach albo przynajmniej mieć je na głowie. Nie mieliście? Ja miałam, naprawdę! O, tak:


I chyba wszyscy zauważyli, że to lubię! A myślę tak dlatego, że pewnego razu relaksowałam się na podwóreczku i oglądałam książeczkę (bo Tatuś mówi, że z książeczek można się dużo dowiedzieć!):


To znaczy ... trochę się zdrzemnęłam, ale wcześniej naprawdę ją oglądałam! Tylko widocznie już skończyłam ... Aż tu nagle Ciocia Bożenka złapała mnie i wsadziła moją główkę w listki! Najpierw się przestraszyłam, ale szybciutko zorientowałam się co się dzieje i zaczęłam się śmiać:


Potem już spokojnie chodziłyśmy z Ciocią i oglądałyśmy kwiatuszki. Wydaje mi się, że Ciocia lubi kwiatuszki tak samo jak ja, bo bardzo często je ze mną oglądała. Niektóre miały same zielone listki:


Ale inne były bardzo kolorowe i te mi się najbardziej podobały:


Ciocia mi nawet pozwoliła jednego zerwać:


To chyba dlatego, że u Cioci było tak dużo kwiatuszków, że nie było szkoda tego jednego. Było ich tak dużo, że mogłam się cała schować i trudno mnie było znaleźć!


A raz poszliśmy do wielkiego lasu! Nie tylko z Ciocią, ale i z Mamusią, Wujkiem i Tomusiem i Maciusiem ... chyba wszyscy tam byli! Usiadłam sobie wśród kwiatuszków:


Ale na wszystkich musiałam patrzeć z dołu ... i wcale mi się to nie podobało! Więc znalazłam wysoki pienik, na który się szybciutko wdrapałam. Teraz mogłam na wszystko patrzeć z góry! Znalazłam też fajny kijek i jak ktoś chciał mnie stamtąd zabrać to groziłam mu kijkiem (to była, oczywiście, tylko zabawa, bo nikogo naprawdę nie chciałam uderzyć):


Ale potem się okazało, że ten pieniek wcale nie był taki wysoki jak mi się na początku wydawało:


A tak długo się na niego wdrapywałam! Jak widzicie, wszystko jest względne ... Ale szybko wzięłam się w garść i znalazłam całe drzewko, nie tylko pieniek! Chciałam się wdrapać aż na czubek tego drzewka, ale mi się nie udało. Ale i tak byłam wysoko, naprawdę! Sami możecie to ocenić:

Na trampolinie!

Bardzo polubiłam skakać na trampolinie! Takiej dużej, że nawet jak upadnę, to nic mi się nie stanie ani nie spadnę. Skakaliście kiedyś na takiej? Jeśli nie, to musicie spróbować! Jest super! Najpierw skakałam z Mamusią:


Ale chyba nie powinnam skakać również po Mamusi, bo Mamusia szybko się zmęczyła. Ale ja skakałam dalej! Z Maciusiem (ale tym razem już pamiętałam, żeby skakać tylko po trampolinie!):


Tak się zmęczyliśmy, że musieliśmy wszyscy odpocząć! Acha, bo skakał również Tomuś, tylko chyba za szybko, bo się nie zmieścił na zdjęciu. Ale jak odpoczywał, to się zmieścił! Pewnie odpoczywał wolniej niż skakał ... może nawet tak wolno jak my? Bo my odpoczywaliśmy powolutku, bo przecież jak się odpoczywa szybko to się też można zmęczyć, prawda? I wtedy nic z odpoczynku nie wyjdzie!


A później trampolina była cała moja! Sama skakałam i turlałam się nie nikomu nie pozwoliłam się do niej zbliżyć. A jak ktoś chciał się zbliżyć to robiłam bardzo groźną minkę, której się niedawno nauczyłam:


I już mogłam się sama bawić! Hi, hi ...

środa, 4 września 2013

Zabawa klockami!

Pewnego razu siedziałam sobie na podłodze i bawiłam się klocuszkami. Mamusia zawsze mi każe siadać na kocyku, ale ja wolę obok kocyka. Wtedy należy do mnie większa przestrzeń, nie tylko kocyk, ale cała podłoga! No więc siedziałam sobie i się bawiłam, a zabawa polegała na tym, że stukałam jednym klocuszkiem w drugi. A potem odwrotnie, drugim w pierwszy, i starałam się zauważyć różnicę. Bo ja bardzo lubię siedzieć i bawić się, a nie tylko skakać (jak to niektórzy o mnie mówią!), naprawdę!


Myślicie, że to nudna zabawa? Akurat! Było tak fajnie, że nawet Maciuś zauważył i chciał się przyłączyć! Ja mu, oczywiście, pozwoliłam, bo jestem grzeczną dziewczynką. Poza tym zawsze lepiej bawić się z kimś niż samemu, prawda? Zwłaszcza, jak tym kimś jest Maciuś, którego bardzo lubię (on mnie chyba też!). Więc po chwili bawiliśmy się już razem:


A wieczorem przyszedł Tomuś i jak się dowiedział, że tak fajnie się bawiliśmy to też chciał! Powiedziałam mu, że już za późno, że już skończyliśmy, ale tak bardzo chciał się pobawić klocuszkami, że zawołaliśmy znowu Maciusia i zaczęliśmy się bawić jeszcze raz! Ja, oczywiście, stukałam najładniej, bo już dawno się tego nauczyłam (albo sama, albo Mamusia mnie nauczyła, już nie pamiętam) i robiłam to bardzo często. Jak widzicie, niektórzy z nas aż się na podłodze położyli, taka fajna była zabawa!


Wygląda na to, że umiem wymyślać świetne zabawy, które wszystkim się podobają! Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy i przyszedł czas na spanie. A przed spaniem Mamusia z Ciocią mnie umyły pod prysznicem (prysznic to taki deszczyk w domku, ale pada tylko w jednym miejscu, które można ogrodzić i nic innego się nie zamoczy). Jak już miałam umytą główkę to Ciocia mi uczesała włoski, ale tak dziwnie, bo do góry! Podoba Wam się? Bo mi bardzo!


Wolę gdy Ciocia mi czesze włoski niż gdy mi coś do nich przypina (nie wiem dlaczego, ale strasznie lubi to robić!). Sami zobaczcie jak ja wtedy wyglądam! Och ...


A teraz pora iść spać. Dobranoc!