Translate

środa, 31 lipca 2013

U motylków

Ostatnio obiecałam Wam, że opowiem jak było u motylków. A więc było to tak: rano Mamusia powiedziała mi, że pojedziemy zobaczyć motylki. Najpierw nie zrozumiałam co w tym niezwykłego, bo w moim pokoiku jest dużo motylków i widzę je codziennie. Ale okazało się, że to mają być takie latające motylki, nie namalowane na ścianie. Trochę się zaniepokoiłam, bo nie wiedziałam, czy taki latający motylek mnie nie ugryzie.


On jest niby malutki, ale ja nie umiem latać (a nawet chodzić!) i go nie dogonię jak mnie ugryzie i ucieknie. I co wtedy? Ale jak zaczęłam je oglądać to szybko przestałam się bać, bo te motylki były bardzo grzeczne i tylko latały wokoło. Tylko Tatuś chyba nie przestał się bać, bo jak je oglądaliśmy to cały czas chował się za moimi plecami.


A ja nawet próbowałam złapać takiego jednego motylka! Naprawdę! I wcale się mnie bałam:


Bardzo mi się podobało to, że niektóre motylki były jasne, a niektóre ciemne. I wcale im to nie przeszkadzało! A jak latały to robiło się tak ładnie kolorowo!




Jak sobie tak chodziliśmy i oglądaliśmy latające motylki, nagle zauważyłam, że była tam rzeczka, a w rzeczce coś pływało! Takie dziwne, trochę podobne do dużego kamyczka, ale okazało się, że to nie kamyczek . Tatuś też go zauważył i mi wytłumaczył, że to również jest zwierzątko i że to zwierzątko nazywa się żółw. Jak żółw wyszedł odpocząć (sama wiem, że pływanie może być męczące!), poprosiłam Tatusia, żeby mu zrobił zdjęcie:


W ogóle w trakcie oglądania motylków i innych zwierzątek (bo były tam również ptaszki i kurki!) ja i Tatuś często patrzyliśmy w tę samą stronę. Wygląda na to, że Tatuś też wie co jest interesujące! Oczywiście, ja zawsze patrzyłam pierwsza!



A wieczorem, jak już wróciliśmy do domku i byłam gotowa pójść spać, też spróbowałam być takim motylkiem! Tylko, oczywiście, nie miałam skrzydełek i nie latałam, ale poza tym robiłam wszystko to, co motylki, czyli machałam rączkami i "latałam" po całym łóżeczku! Nawet wzięłam sukieneczkę jako skrzydełka, żeby wyglądać jak prawdziwy motylek!

 

I jak myślicie, ładnie wyglądałam?



niedziela, 28 lipca 2013

Urodziny Mamusi!

Dzisiaj są urodziny Mamusi, pierwsze w życiu! To znaczy, w moim życiu, bo podobno Mamusia miała już urodziny wcześniej, tylko mnie wtedy jeszcze nie było. Ale jak mnie nie było, to się chyba nie liczy, prawda?
Dzisiaj rano obudziłam się wyspana i śliczna jak zwykle:


Rano zawsze jestem głodna, dlatego zaczęłam rozglądać się za czymś, w czym mogłabym zatopić swoje ząbki. Mam już pięć ząbków, dlatego szukałam czegoś dużego! Wreszcie coś znalazłam:



Ale okazało się, że moje ząbki są za malutkie (a może za słabe? nie wiem ...), bo niewiele udało mi się ugryźć. Ale nie szkodzi, bo zaraz Mamusia się obudziła i mogłam złożyć jej życzenia. Z Tatusiem, oczywiście! Podarowaliśmy Mamusi takie śliczne karteczki, na których napisaliśmy, że bardzo Mamusię kochamy i życzymy jej wszystkiego najlepszego i dużo pociechy z Tatusia i ze mnie (to ostatnie na pewno się spełni!). A potem Mamusia mogła wreszcie dać mi śniadanko.


Jak widzicie miałam na główce taką fajną czapeczkę. Tatuś mi ją dał i powiedział, że to z okazji Mamusi urodzin, dlatego jej nie zrzuciłam, bo chciałam, żeby Mamusia była zadowolona. Ale tej kaszki, którą dostałam, było trochę za dużo i już nie dałam rady jej jeść. Cóż ... nie zawsze mam ochotę dużo jeść, nawet, gdy Mamusia ma urodziny!


A potem pojechaliśmy do motylków. Nie tych na ścianie w moim pokoiku, tylko prawdziwych. Naprawdę! Ale o tym opowiem następnym razem, bo teraz idę trochę pospać. Dobranoc, pa, pa!

PS. Mamusiu, kocham Cię!

W restauracji!

Kilka dni temu poszłam z Mamusią i Tatusiem do restauracji. Ale nie do takiej zwyczajnej, tylko baaardzo wysokiej! Trzeba było do niej jechać windą i to bardzo długo. A z okienka było widać bardzo dużo innych domków i nawet wodę! A samochodziki wyglądały jak małe zabaweczki! Bardzo mi się to podobało, bo z okienka w naszym domku wszystko jest duże, tak, jakbyśmy nie byli w domku, tylko obok!



Mamusia powiedziała, że to bardzo porządna restauracja i trzeba się ładnie zachowywać. Dlatego byłam bardzo grzeczna i starałam się wyglądać jak elegancka pani. Nie widziałam tylko eleganckiej pani w śliniaczku, ale cóż, Mamusia się uparła i nie dała się przekonać, że w eleganckiej restauracji śliniaczków się nie nosi.


Nie było to łatwe, bo nie wszystko mi tam smakowało. Na szczęście Mamusia wzięła trochę jedzonka, które sama zrobiła, jeszcze w domku. Dlatego mogłam się najeść. Bo to, co tam podali ... hmmm ... zresztą, sami zobaczcie:


A co ciekawe, Mamusi i Tatusiowi to bardzo smakowało! Dziwne, prawda? Wydawało mi się, że oni wiedzą co jest smaczne, a co nie.
W tej restauracji było dużo ludzi, ale niektórzy z nich tylko ciągle chodzili i nic nie jedli. Nawet jak sobie przynosili jedzonko, to ktoś im to zawsze zabierał i oni musieli iść po nowe. I ciągle się uśmiechali! Ja bym się chyba zdenerwowała! I prawie wszyscy mnie zaczepiali, a to się uśmiechali, a to robili głupie miny ... i ciągle mnie rozpraszali, nawet gdy chciałam zrobić zdjęcie z Mamusią!


Ale ogólnie było fajnie. Mamusi i Tatusiowi smakowało jedzonko, mi podobał się widok z okienka, więc wszyscy byli zadowoleni!

niedziela, 21 lipca 2013

Moje próby

Witajcie, moi Drodzy Wielbiciele! Dzisiaj pragnę Wam pokazać próbkę mojego talentu. To znaczy jednego z moich talentów, bo mam ich ... jeden, osiem, pięć, trzy, dwanaście ... hmm, na razie liczenie nie jest moim talentem, ale kiedyś będzie, zobaczycie! A na razie niech wystarczy, że mam dużo talentów!
Ale ten, który chcę Wam pokazać wiąże się z moim przyszłym zawodem czyli byciem modelką. Jak wiadomo bycie modelką nie jest łatwe i nie każdy może nią być. Dlatego muszę dużo ćwiczyć, bo sam talent nie wystarczy. Naprawdę! A więc ...tutaj prezentuję swój śliczny uśmiech z oczkami zasłoniętymi ślicznymi rzęsami:


A tutaj oczka mam otwarte (buźkę też!):


Na następnym zdjęciu prezentuję strój letni, czyli sukieneczkę w kwiatuszki. Żeby zaprezentować całą sukieneczkę musiałam oczywiście wstać:


Jak widzicie uśmiech, ten ważny element bycia modelką, jest ciągle obecny! Ale Mamusia mi wytłumaczyła, że modelka czasami udaje, że jest niezadowolona, albo smutna, albo w ogóle jakaś taka, że się nie uśmiecha. Dlatego ja też mam takie zdjęcie w moim portfolio (portfolio to takie zdjęcia, które chce się pokazać innym, jak się chce być modelką!):


A na koniec pokażę Wam jak się pokazuje różne rzeczy. To się nazywa reklamowanie i się robi najczęściej w telewizorku (to ta duża ramka na ścianie). A się robi po to, żeby ludzie te rzeczy kupili. Chyba wtedy, kiedy im nie są potrzebne, bo jak są potrzebne, to przecież i tak kupią, bez reklamowania, prawda? No więc tutaj prezentuję fotelik do samochodu:


No i jak myślicie? Dużo jeszcze przede mną pracy, żeby zostać modelką?

niedziela, 14 lipca 2013

Nowy wierszyk!

Witajcie! Dawno już nie napisałam żadnego wierszyka i na pewno wszyscy się już stęsknili za jakimś rymem, prawda? Wyjaśnienie dla tych co nie wiedzą - rym to jest takie coś, że słówka są podobne, ale inne. Tylko tak samo się je mówi. No więc odpowiadając na zapotrzebowanie napisałam niedawno nowy utwór. Tym razem opisuje on moje upodobania kulinarne (upodobania kulinarne są wtedy, kiedy nie wypluwam jedzonka na podłogę) w ciekawy sposób połączone z elementami tańców ludowych. Ja sama połączyłam upodobania z elementami, naprawdę! I wyszły upomenty albo elebania, co komu bardziej się podoba.

A o to moje najnowsze dzieło (acha, należy to podśpiewywać w rytmie rapu ... a rap to takie coś, czego się nie da opisać, tylko trzeba to usłyszeć!):

Jestem sobie Julcia mała
                         Hej!, no hej!
Lubię śmiać się przy kawałach
                         Hej!, no hej!
Lubię tupać lewą nóżką 
                         Hej!, no hej!
Kiedy mnie częstują gruszką
                         Hej!, no hej!

Gdy mnie Babcia karmi zupcią
                         Hej!, no hej!
Lubię kręcić swoją pupcią
                         Hej!, no hej!
A gdy Mama mnie przewija
                         Hej!, no hej!
Prawą nóżką wciąż wywijam
                         Hej!, no hej!

Choć nie jestem łakomczuszkiem
                         Hej!, no hej!
Ciągle podryguję brzuszkiem
                         Hej!, no hej!
To jest moja kołysanka
                         Hej!, no hej!
Teraz będę spać do ranka
                         Hej!, no hej!

A tu możecie zobaczyć, że naprawdę bardzo lubię gruszkę i gdy ją jem to buźkę otwieram szeroko a nóżki same tańczą!


To było dzisiaj, ładnie jadłam, prawda? A po jedzonku poszłam na basenik, bo dzisiaj było bardzo gorąco i Mamusia postanowiła, że powinnam się trochę pochlapać.


I było super! Pa, pa!

wtorek, 9 lipca 2013

Walka z tygrysem!

Okazało się, że niepotrzebnie się martwiłam, że moje życie stanie się nudne i pozbawione celu! Wiecie, co wczoraj robiłam? Walczyłam z tygrysem! Naprawdę! A było to tak: leżałam sobie na swojej macie i grzecznie bawiłam (ja zawsze się grzecznie bawię!), gdy nagle ... skoczył na mnie tygrys! Przeraziłam się!


Ale nie na darmo kiedyś ćwiczyłam walkę wręcz. Pamiętacie? To było na wypadek ataku Joasi, ale okazało się niepotrzebne. A teraz trening się przydał (zwłaszcza atak nóżkami)! Zacisnęłam zęby (wszystkie cztery) i rozpoczęłam morderczą walkę o przetrwanie. Było ciężko i chwilami zwątpienie ogarniało moje mężne serduszko, ale nie poddawałam się i dzielnie walczyłam:


I udało mi się! Po chwili tygrys leżał pokonany a ja mogłam cieszyć się ze zwycięstwa!


I choć wiem, że to dopiero początek i czeka mnie jeszcze wiele potyczek z innymi tygrysami, misiami ... to znaczy niedźwiedziami! i innymi groźnymi zwierzątkami, to jestem pewna, że sobie poradzę. Od razu też rzuciłam się na jeszcze większego zwierza, niż tygrys, ale tym razem po krótkiej walce zostałam pokonana i poszłam do łóżeczka spać.


Pa, pa! Dobranoc!

niedziela, 7 lipca 2013

Moje Wielkie Pytanie!

Ostatnio tak sobie siedziałam w swoim foteliku, robiłam kupkę i zastanawiałam się nad swoim życiem. Musiałam się bardzo skupić, bo to nie takie łatwe robić dwie rzeczy na raz! Ale chyba mi się udało, bo Mamusia musiała mi szybko zmienić pieluszkę, a ja miałam główkę pełną przemyśleń.


Żyję już na tym świecie bardzo długo, prawie osiem miesięcy, dużo już się nauczyłam, widziałam już chyba wszystko, co można zobaczyć! Naprawdę! Widziałam już i rzeczkę i jeziorko i park. Byłam w Polsce, w sklepiku, na spacerku, bawiłam się klockami, misiami, małpeczką i już sama nie pamiętam czym jeszcze! A co będzie jak mi zabraknie pomysłów na życie? Jak nie będę miała nad czym popracować albo czym się pobawić? Jaki wtedy będzie sens życia? Bo na pewno sami wiecie, nawet najfajniejsza zabaweczka po jakimś czasie się zaczyna nudzić! I gdzie wtedy szukać natchnienia? Nawet w moim świetnym baseniku, jak już złapałam żabkę, to zaczęłam myśleć: i co dalej?!?


Słyszałam, że dużo można się dowiedzieć z książeczek. Więc wzięłam swoją książeczkę i tym razem zaczęłam ją przeglądać zamiast gryźć. Hmm ... ciekawe doświadczenie, musicie kiedyś spróbować!


Podobało mi się, ale za dużo się nie dowiedziałam. Pewnie dlatego, że jest już teraz, a nie kiedyś. I teraz, żeby być nowoczesną dziewczynka, trzeba szukać w ramce ... to znaczy w intramecie! Tak Tatuś powiedział, o tym teraz i że ta ramka to się nazywa intramet. To brzmiało bardzo skomplikowanie, więc na pewno miał rację.


Tatuś powiedział, że tam wszystko można znaleźć, jak się wie jak szukać. Ja chyba nie wiedziałam, bo nie znalazłam odpowiedzi na moje wielkie pytanie o życie, wszechświat i całą resztę. Ale za to znalazłam fajne pioseneczki, dzięki którym na jakiś czas zapomniałam o moim poszukiwaniu.


A potem Mamusia powiedziała, żebym nie myślała o głupstwach, bo jestem wspaniałą dziewczynką! Więc uznałam, że trzeba cieszyć się z małych radości, na przykład z tego, że mam już kilka ślicznych ząbków:


Prawda, że ładne? Widać tylko te na dole, ale na górze też są! I już wkrótce będę mogła gryźć mięsko albo Mamusię od dołu i od góry (chociaż Mamusię to już gryzę, hi, hi ...).

P.S. Jednak okazało się, że ta ramka to się nazywa internet! Ale już nie pamiętam, czy to Tatuś mi źle powiedział, czy ja zapomniałam ... w każdym razie przepraszam za pomyłkę!

P.S.2 Hurra! Już znam odpowiedź na moje wielkie pytanie o życie, wszechświat i całą resztę: 42! Tak powiedział Tatuś jak się dowiedział o czym myślę. Jest to bardzo prosta odpowiedź, dlatego mi się podoba. Tylko sama już nie wiem, po co mi to było ... i coś czuję, że ta odpowiedź wcale mi się w życiu nie przyda ...

Pływam w baseniku!

Wiecie co? Już nie muszę jeździć na basen, żeby popływać, bo Mamusia kupiła mi mój własny basenik. Naprawdę! Nie jest tak duży jak ten, na który jeździliśmy, ale za to nie muszę go dzielić z innymi dziećmi ani dorosłymi (bo w tamtym dużym dużo dzieci pływało i czasami nie miałam miejsca). Taki basenik może być niebezpieczny i Mamusia powiedziała, że muszę nauczyć się pływać. Pływanie to jest takie chodzenie tylko w wodzie. I nie na nóżkach tylko na brzuszku (całe szczęście, bo ja jeszcze nie umiem chodzić na nóżkach a na brzuszku już umiem!). Najpierw Mamusia zrobiła mi trening na podłodze, w domku:



Ale szybko mi się znudziło, więc powiedziałam Mamusi, że już jestem gotowa na prawdziwą wodę. Więc Mamusia zrobiła mi basenik. Bo jak go kupiła, to on był malutki, chyba złożony i w dodatku bez wody. Więc trzeba go było przygotować. Ja siedziałam obok i pilnowałam, żeby Mamusia się nie pomyliła:


A później, jak przyszedł Tatuś to poszliśmy na podwóreczko i wskoczyłam do baseniku! O, tu możecie zobaczyć, że już jestem gotowa do skoku i wcale się nie boję:


Żeby mi się nie nudziło, to wzięłam ze sobą małą zieloną żabkę. Ona tez umie pływać, tak jak ja, tylko ją trzeba nakręcić, a mnie nie. Ja cały dzień jestem nakręcona! Tak mówi Tatuś, chociaż nigdy nie widziałam, żeby mnie ktoś nakręcał. Może robią to gdy śpię? Hmm, a potem Mamusia dziwi się, że się budzę i chcę przytulić ...


Bawiłyśmy się tak, że żabka próbowała ode mnie uciekać a ja ją goniłam. I zawsze udawało mi się ją dogonić! Naprawdę! Tylko czasami miałam problem, żeby ją złapać, bo mam tylko dwie rączki i używałam ich do pływania i nie miałam już czym łapać żabki. Ale ja jestem bardzo sprytna i nauczyłam się jak pływać bez podpierania się rączkami:


A wiecie co jest najfajniejsze? Okazało się, że moja siostrzyczka Joasia, która mieszka w Polsce, też ma taki sam basenik! Ja też nie mogłam w to najpierw uwierzyć, ale okazało się, że to prawda! Ciekawe czy jej Mamusia, czyli ciocia Emilka, kupiła go w tym samym sklepiku co Mamusia? Szkoda, że się nie spotkały. I Joasia też bardzo lubi się bawić w swoim baseniku: