On jest niby malutki, ale ja nie umiem latać (a nawet chodzić!) i go nie dogonię jak mnie ugryzie i ucieknie. I co wtedy? Ale jak zaczęłam je oglądać to szybko przestałam się bać, bo te motylki były bardzo grzeczne i tylko latały wokoło. Tylko Tatuś chyba nie przestał się bać, bo jak je oglądaliśmy to cały czas chował się za moimi plecami.
A ja nawet próbowałam złapać takiego jednego motylka! Naprawdę! I wcale się mnie bałam:
Bardzo mi się podobało to, że niektóre motylki były jasne, a niektóre ciemne. I wcale im to nie przeszkadzało! A jak latały to robiło się tak ładnie kolorowo!
Jak sobie tak chodziliśmy i oglądaliśmy latające motylki, nagle zauważyłam, że była tam rzeczka, a w rzeczce coś pływało! Takie dziwne, trochę podobne do dużego kamyczka, ale okazało się, że to nie kamyczek . Tatuś też go zauważył i mi wytłumaczył, że to również jest zwierzątko i że to zwierzątko nazywa się żółw. Jak żółw wyszedł odpocząć (sama wiem, że pływanie może być męczące!), poprosiłam Tatusia, żeby mu zrobił zdjęcie:
W ogóle w trakcie oglądania motylków i innych zwierzątek (bo były tam również ptaszki i kurki!) ja i Tatuś często patrzyliśmy w tę samą stronę. Wygląda na to, że Tatuś też wie co jest interesujące! Oczywiście, ja zawsze patrzyłam pierwsza!
A wieczorem, jak już wróciliśmy do domku i byłam gotowa pójść spać, też spróbowałam być takim motylkiem! Tylko, oczywiście, nie miałam skrzydełek i nie latałam, ale poza tym robiłam wszystko to, co motylki, czyli machałam rączkami i "latałam" po całym łóżeczku! Nawet wzięłam sukieneczkę jako skrzydełka, żeby wyglądać jak prawdziwy motylek!
I jak myślicie, ładnie wyglądałam?