Niestety, z Mamusią tak jakoś jest, że o mnie nie zapomina ... chyba będę musiała się zacząć gdzieś chować. Jak tylko nauczę się chodzić, oczywiście! Tym razem również przyszła po mnie i zaczęła mnie karmić. I okazało się, że to było coś żółtego i wcale nie smakowało jak mleczko! Co też ta Mamusia sobie myśli? Jeszcze trochę i zacznie mi dawać jedzenie dla dorosłych albo inne okropieństwa! Fuj!
Ale poradziłam sobie, większość postarałam się wypluć na śliniaczek, trochę przełknęłam i było po jedzeniu. No, prawie, bo dostałam jeszcze buteleczkę, tylko Mamusia zapomniała ją otworzyć i nic z niej nie leciało. A tak ładnie wyglądała ...
Ale za dużo nie narzekałam, bo wiedziałam, że mamy pojechać na przejażdżkę konikami. Ja już widziałam koniki, ale nie wiedziałam jak się z nim jeździ. Okazało się, że to jest taki specjalny samochodzik, który jest przyczepiony do koników. I to było fajne. Ale ten samochodzik nie miał dachu i nam na główki deszczyk padał. To już nie było takie fajne. Ale bardzo mi się ta przejażdżka podobała i mogłam zobaczyć więcej niż z normalnego samochodziku.
Na drugi dzień nie było deszczyku, ale już nie jechaliśmy z konikami tylko poszłam z Ciocią Bożenką oglądać kwiatuszki. Ostatnio często chodzimy razem je oglądać.
Te kwiatuszki tak bardzo mi się podobały, że jeden zerwałam i wsadziłam go sobie za uszko. Zobaczcie jak ślicznie wyglądałam:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz