I okazało się, że był w pracy, tak jak Mamusia mówiła. Jednak to Mamusia miała rację, a nie ja ... ciekawe, prawda? I nawet podobno mi to powiedział, jak go odwoziłyśmy z Mamusią do samolotu (nie wiem, co to jest, ale w tej chwili to nie ważne! ale nie martwcie się, jak się dowiem, to Wam napiszę!), tylko ja wtedy spałam i nie słyszałam. Widzicie? Jednak lepiej nie chodzić spać, bo można ważne sprawy przegapić! Powiem to dzisiaj Mamusi, jak zechce mnie położyć do łóżeczka.
No więc z tą pracą Tatusia to było tak, że to była jakaś inna praca, gdzieś daleko i dlatego Tatuś nie mógł wracać do domku na noc. To było w ... hmm ... o, w Kalafiorni! Chyba ... nie jestem pewna, ale chyba dobrze napisałam, bo Mamusia często mówi o Kalafiorni jak obiadek gotuje. Pyta Tatusia czy chce. Lepiej, żeby nie pytała, bo znowu nam pojedzie!
Tatuś wrócił wczoraj, ale tak się ucieszyłam, że zapomniałam, żeby o tym napisać. No i musiałam opowiedzieć i pokazać Tatusiowi co się wydarzyło w domku jak go nie było!
No i duuużo się bawiliśmy! Dzisiaj też. Najpierw latałam (Tatuś mówił, że jak samolot, czyli to chyba coś co lata!).
Potem Tatuś mnie zaczął całować tak, że aż miałam dosyć, bo mnie drapał a ja nie lubię jak się mnie drapie (chyba, że po nóżkach!) a potem zaczął bujać mnie na rękach. I było mi tak fajnie, że nawet nie płakałam! Naprawdę! A zazwyczaj nie lubię jak się mnie nosi i buja, bo ja wolę mieć główkę wysoko i wszystko widzieć. Ale tym razem mu wybaczyłam! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz